Press "Enter" to skip to content

Fundacje, takie złe

Dziś napiszę o fundacjach. Weźmy na przykład taki wośp i całą nagonkę wokół tematu.
Buuu okradają, prowadzą kreatywną księgowość i jeszcze nie chcą kwitów pokazać! Co jest!

Po pierwsze, nie okradają, tylko każdy darczyńca dał im z własnej woli (Tobie do portfela nikt nie zagląda jak idziesz na piwo czy kupujesz gry lub filmy). Po drugie, kreatywna księgowość przy naszych obciążeniach podatkowych to raczej sposób na radzenie sobie niż czyn godny potępienia, a i podejrzane przelewy można jakoś wytłumaczyć.

Weźmy pod uwagę przeciętnego wolontariusza – czyli osobę, z którą zazwyczaj masz do czynienia kiedy fundacja coś robi. Od niego odbierasz ID na imprezach, jemu wrzucasz do puszki, czy jemu oddajesz pod opiekę chore dziecko. Zazwyczaj są to uczniowie lub studenci, rzadziej młode osoby dorosłe (jeszcze przed założeniem rodziny), nierzadko osoby starsze- seniorzy. Łączy ich wszystkich to, że mają czas (lub urlop którego nie muszą przeznaczyć na własne dzieci). Młodzi ludzie czasami lubią pobyć dobrzy, czasami zbierają punkty „z zachowania” albo do procesu rekrutacyjnego do liceum. Bo można. Przy okazji uczą się dobroczynności. Tu wrażliwa sprawa zwłaszcza w kontekście dzieci. Te, nierozumiejąc machlojek dorosłych i patrząc jak oni tępią fundacje mogą uznać, że dobroczynność to coś złego, a za każdym takim czynem idzie zwykle jakiś interes (co zwykle jest prawdą w przypadku tych na górze… ALE jest jedno ale a może nawet więcej). Nie bądźmy tacy zgorzkniali, chcą niech mają.

Kiedy działacze zrezygnowani negatywnym PRem organizacji dobroczynnych odejdą w odstawkę, najbardziej ucierpią właśnie osoby starsze i samotne – które przynajmniej miały być komu potrzebne – a teraz wrócą do domu i zostanie im tylko oglądać telewizję. Także następnym razem może warto wesprzeć jakąś organizację czy to czynem, czy portfelem, bo nawet jeśli stoi za tym jakiś wielki brat zabiera pieniądze do wielkiego wora i nigdy odbiorcy ich nie zobaczą- dajesz nadzieję ludziom, którym jeszcze chce się coś robić. Chce się wyjść z domu i pomyśleć o drugim człowieku i o tym, że można zupełnie bezinteresownie uczynić jego życie lepszym (za dziękuję, lub nawet to nie- ale dla własnej satysfakcji).

No to weźmy teraz ten interes na tapetę. Na całym świecie jest tak, że ci co mają firmy, lub są w zarządach, albo w polityce – słowem- ludzie bogaci, zakładają fundacje. I nawet jeśli coś tam przeksięgowują i piorą to nie jest to nic złego. Wiecie jaka jest alternatywa? Zamiast fundacji założyć kilka spółek – córek i robić to między nimi (oba modele są zauważalne w polskiej i światowej przedsiębiorczości). Robi to większość firm, które się łapią na trochę wyższy pułap podatkowy – zamiast dać się okradać bardziej tworzą akcje wpływające na świadomość ludzi, pomagające chorym lub biednym, albo doszkalające dzieci. Co w tym złego? Moim zdaniem nic. Lepiej wydać na dobroczynność niż armię urzędników.
Jeśli ktoś będzie chciał i tak rozproszyć interes – to go rozproszy. Jeśli będzie chciał prać pieniążki – może je transferować za granicę. Pełno jest alternatywnych możliwości. Ale najlepiej pojeździć po tych co robią – i to najlepiej po tych co robią coś na większą skalę (bo o tych najgłośniej słychać).

Jeżeli chcesz więc aby jak największa część Twojej darowizny poszła na cele statutowe (lub cel konkretnej akcji) wybierz którąś z tych miejszych i mniej medialnych organizacji. Będą ci wdzięczne za każdą okazaną pomoc, a przy okazji poznasz ciekawych, mądrych i ogarniętych ludzi, któzy nie myślą tylko o sobie.

Ludzie, którzy mają coś przeciwko temu, że fundacje „marnotrawią” część pieniędzy nie pisną nawet, gdy inny podmiot marnotrawi ich rzędy wielkości więcej. Mowa oczywiście o projektach unijnych. Różnica między pieniędzmi od darczyńców będące w dyspozycji fundacji a pieniądzach które różne podmioty dostały na projekty unijne jest taka, że ci pierwsi dostali tyle, ile ludzie im dali i musi wystarczyć. Nie dość że pieniądze na ten drugi cel zostały odebrane pod przymusem w podatkach (nie ma firm których właścicielem byłaby Unia lub ich jest niewiele- więc na dotacje na pewno nie zarabiają sami) to jeszcze wymaga masy niepotrzebnych wydatków na tabliczki, materiały reklamowe, przygotowywanie projektów. O tym, że fundacje robią kursy full pro a z UE można pójść na przykład na kurs obsługi firefoxa, nie wspomnę;). Także już sobie wtytłumaczyliśmy jak jest z tymi pieniążkami.

Swoją drogą ludzie lubią się usprawiedliwiać, jacy to oni nie są dobrzy bo wysłali esa na chore dzieci albo wrzucili do puszki- czasami wypadałoby zrobić coś więcej (chyba że na prawdę ma się za krótką dobę).

Generalnie najwięcej szczekają ci, co nie robią zupełnie nic. Ludzie są tak zepsuci, że w ogóle nie działają. Ty też nie działasz? To da się naprawić, serio:).

I nie zrażaj się, że niektóre fundacje wyprawią cię z kwitkiem (np. z powodu niepełnosprawności) – jest ich tak w cholerę, że z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie – choćby z doskoku od akcji do akcji:)

Be safe and healthy;)

One Comment

  1. Nikow Nikow

    Zauważ, że większej firmie, gdy 1% podatku zaczyna mieć realną moc, bardziej opłaca się przekazać swoje pieniądze na fundacje, która powstała przy firmie. Zazwyczaj to Ci sami ludzie, którzy i tak robią coś dobrego, a jednocześnie mogą przeznaczyć część zrabowanych w podatkach (czyli już straconych pieniędzy) na coś dobrego. To takie pieniądze z recyklingu, a jednak za te 5k można zrobić coś o wiele lepszego niż kupić premierowi nowy wózek. Chociażby jak napisałaś, zrobić szkolenie lub naprawić jakiś problem.

Comments are closed.