Pisałam o wolności nie raz, nie dwa, sama siebie nazywając osobą „walczącą o wolność”. Jakaż byłam głupia. O wolność nie da się walczyć, jest ona stanem umysłu.
Powiecie mi zaraz, że „przecież tylu ludzi umarło walcząc o wolność”. Nie dalej jak wczoraj był kolejny przypadek. Pewnie i dzisiaj będzie. Albo się o nim dowiemy, albo nie… Patrzcie, tylu walczyło, a jakoś nikt nie wywalczył. I żeby było ciekawiej, nikt na tym dobrze nie wyszedł. A katalog tych, którzy chętnie powalczą z walczącymi o wolność jest duży: prześladowania, tortury, uwięzienie, śmierć.
Wolność dotyczy jednostek lub grup, a nie całego społeczeństwa. Nie można bowiem uczynić wolnymi ludzi, którym dobrze jest jak jest. Wpychanie wolności na siłę, (co robi sporo grup prowolnościowych) jest de facto zniewalaniem tych ludzi. Oczywiście, należy informować, że można inaczej, pokazywać alternatywy, podtrzymywać na duchu osoby upadające, przeprowadzać szkolenia, uświadamiać, ale w żadnym wypadku nie należy podejmować za kogoś decyzji. Wolność to wybór – możliwość podjęcia świadomej decyzji i życia wg niej. Jeśli nie jesteś gotowy ponieść konsekwencji swojej wolności – żyj w niewoli i pozwól decydować za siebie. Wymagasz opieki, nie wolności:).
Życie w niewoli, choć przynosi wiele nieszczęść i upokorzeń – jest łatwe. Weźmy na przykład taki zakład karny i pomińmy kwestię jacy są więźniowie dla siebie nawzajem. To nie jest łatwe? Nie martwisz się o nic. Mimo złych warunków, masz przecież gdzie spać, gdzie się umyć, nie interesują cię środki czystości, opał, pożywienie, służba zdrowia, nic. Nawet czasem ci ktoś zarządza. Żeby żyć dobrze, wystarczy, jeśli będziesz robił co ci każą. Jak będziesz „grzeczny” to może nawet pozwolą ci się spotkać z najbliższymi i wcześniej wypuszczą cię na „wolność”. Jedyne co zostało ci odebrane, to możliwość decydowania o sobie. A więc właśnie wolność.
Z drugiej strony – nawet w więzieniu można spotkać wolnych ludzi. Po prostu to zależy od sposobu myślenia – można być wolnym wszędzie. Takie osoby nadal tworzą, uczą się, zawiązują znajomości tam gdzie są. Oczywiście znając ograniczenia i ewentualnie naginając je do swoich potrzeb, jeśli zajdzie taka konieczność. Najgorsze kraty, to bowiem te, jakie mamy w swoim umyśle. Wolnemu człowiekowi nic nie przeszkadza. Po prostu konsekwentnie robi swoje bez względu na okoliczności. Nie potrzebuje do tego nic – może inaczej – potrafi wykorzystać wszystko. Sam jest swoim panem, lub dobrowolnie czasowo oddaje komuś władzę nad sobą w imię wspólnego dobra. Nie walczy z władzą, bo przecież nie ma nad nim władzy. Nie zbiera dóbr materialnych – bo nie są one potrzebne do szczęścia. Osiąga, jeśli chce, jakiś cel – jeżeli potrzebuje na niego pieniędzy – wtedy robi wszystko by je zdobyć, ale nie są one celem, ale narzędziem. Nie gromadzi ale i nie wyrzuca. Nie trwoni czasu na chwilowe przyjemności – a zarządza czasem mądrze. Walczy z uzależnieniami i wszystkim co go zniewala. Za jedynego przeciwnika uważa własne słabości. Nie daje się zmanipulować, bowiem wie po co żyje i ma wyznaczoną ścieżkę. Wolność jest trudna, w przeciwieństwie do walki o nią.
Może chwilę zatrzymajmy się przy tej walce o wolność, bo to ogólnie ciekawy motyw jest. Objawia się tu tzw. „polactwo”, nasza ciekawa cecha narodowa. Ładnie to Kaczmarski opisał w swoim utworze „Według Gombrowicza narodu obrażanie.”
„W niewoli – za wolnością płacze
Nie wierząc, by ją kiedyś zyskał,
Toteż gdy wolnym się zobaczy
Święconą wodą na nią pryska.
Bezpiecznie tylko chciał gardłować
I romantycznie o niej marzyć,
A tu się ciałem stały słowa
I Bóg wie co się może zdarzyć!”
Lubię czasami porozmawiać z ludźmi starszymi o ich młodości. Słuchać „jak było kiedyś”. Historie zwykłych ludzi są ciekawsze niż te, jakie można przeczytać w książkach, czy choćby podręcznikach do historii. Można było usłyszeć takie stwierdzenia:
„Wojna? Łe tam wojna, myśmy się cieszyli że mogliśmy sobie postrzelać. Dzieciaki tam chętnie szły za żołnierzami, baby też miały co robić, a to jedzenie, a to opatrywanie – czuły się potrzebne. Potem dopiero przyszła świadomość co to w ogóle jest ta wojna – jak zaczęło ludzi w domu brakować – jak się widziało trupy najbliższych”.
„Strajki? A jasne, chodziło się – była zabawa. A że się oberwało z pałki? Przynajmniej pracować nie trzeba było. Człowiek podarł mordę a płacili mu jak za płatny urlop. Jak ktoś miał etat niepełny to jeszcze na tym zyskiwał – więc się robiło z byle pretekstu. No a że kilku kula zdjęła – jakieś konsekwencje muszą być”
Można tak cytować różne pokolenia, którym niekoniecznie chodziło o walkę o wolność – a o własne interesy. Sam Pan Bóg wie ile zbrodni i rozbojów mniejszych i większych ludzie szukający mocnych wrażeń podpisywali jako walki wyzwoleńcze. Ciekawe, czy te motywy kierowały nimi gdy walczyli – niejednokrotnie można by było się z tym kłócić. Na papierze, czy w gadce to wszystko ładnie wygląda, rzeczywistość bywa różna.
Istnieje jeszcze ciekawy motyw z tzw. śmiercią bohaterską – kiedy to śmiałek walczący o wolność popełnia samobójstwo. I nie chodzi tylko o sytuacje, że idzie się zabić, ale także o taką, że robi wszystko, by obrońcy systemu go po prostu zabili. Takie samobójstwo w białych rękawiczkach. Ot egoiści potrzebujący wiecznej chwały – jakby im to w życiu po życiu cokolwiek pomogło. Nie powiem, był czas, kiedy sama należałam do tej grupy – ale przeszło mi wraz z okresem dojrzewania gdzieś na 3 roku studiów;).
Kolejnym motywem obok „walki o wolność” jest tzw. „walka z władzą” – czyli de facto zmiana władzy na ludzi, którzy nam się podobają. Bo czym były całe szopki pod banderą solidarności? Wierzycie że potem były wolne wybory? „Na magdalenkę to oni pojechali się stołkami dzielić” jak mi powiedziała pewna starsza pani – która za komuny trzymała z władzą i jakoś się z tym nie kryła. Kolejny raz chodziło nie o wolność, a o stołki dla innej społeczności niż zasiadała na nich do tej pory. Więc taką „walkę z władzą” to można sobie między bajki (a raczej podręczniki szkolne) włożyć. Władzy się nie da unicestwić tylko z jednego powodu – większość jej potrzebuje. Większość (z powodu wychowania, manipulacji i własnej wygody) woli jak policja ich uchroni przed złymi terrorystami i włamywaczami (choć wielu nie widziałoby żadnego na oczy gdyby nie media), jak lekarz ich uleczy (bo przecież koncern farmaceutyczny musi na podtruwaniu nas zarobić), jak unia zapłaci nam za zboże, a Żydzi i inni bankierzy zedrą od nas podatki na swoje cele – bo przecież jak ktoś ma za dużo pieniędzy to mu się później w głowach poprzewraca. Generalnie – bycie podległym władzy daje nam poczucie bezpieczeństwa. Przecież to nic innego jak mamusia i tatuś, którzy choć zabraniają i karcą to przecież dbają o nasze potrzeby, bo jesteśmy jeszcze zbyt mało dojrzali, żeby decydować o tym, co jest dla nas dobre i złe. To smutne, że tak zostaliśmy wychowani, że większość z nas potrzebuje rodziców do śmierci. No cóż, tak nas system edukacyjny wychował.
Chcecie wolności? Nooo cóż, to trzeba dorosnąć. Uniezależnić się od państwa i infrastruktury – a więc i od pieniędzy, czy ogólnie od systemu. Tak – będzie ciężko i to bardzo. Ale jest to trud zbliżony do trudu młodego człowieka który opuszcza dom rodzinny i idzie na swoje. Tak – będzie trudno. Tak – będzie niebezpiecznie. Tak – nikt cię nie ochroni, nie wyżywi i nie opatrzy. Tak – wszystko będziesz musiał osiągnąć większym wysiłkiem. No ale wolność ma swoją cenę, nie ma nic za darmo.
Nieco wyżej obsmarowałam tzw. bohaterów – nie potępiam przy tym patriotyzmu. Nawet oddanie życie za ojczyznę jest w porządku. Ale tylko w formie obrony. Bronimy tego, co mamy i osoby, których kochamy przed najeźdźcą. Praca pro publico bono jest tym, co możemy ofiarować ojczyźnie spokojnie. Przecież chcemy szczęścia naszych rodaków. Patriotyzm przecież to działanie dla dobra Ojczyzny i duma z przynależności do danego narodu. Tego możemy się od wielu społeczności uczyć. Nawet od znienawidzonych Żydów czy cyganów, którzy jedni drugich ustawiają i pomagają sobie nawzajem. Jak jesteś patriotą, nie wykorzystasz swojego rodaka, a wręcz będziesz mu pomagać. Potraktujesz go jak członka własnej rodziny.
Kolejne paradoks, to walka o jakieś prawa. Nie powinno się jej utożsamiać z walką o wolność. Parodia. Przecież walka o jakieś prawo – to walka o pewną umowę, że państwo będzie nas chronić z jakiegoś powodu, będzie się nami opiekować w jakiś sposób, lub pozwoli nam robić coś, czego w danej chwili nie możemy robić. Czyli znowu mamy sytuację jak wyżej – chcemy, żeby Państwo nam mamusiowało. Nie musisz nikogo pytać o zgodę, ale też nie możesz wymagać, że ci Państwo zabezpieczy jakiekolwiek potrzeby. Bądź konsekwentny – żądasz praw, przyjmij i obowiązki oraz utrudnienia, jakie wynikają z „dorosłego” życia na wolności. Wykop sobie studnię, zrób generator prądu, zbuduj sobie dom z tego, co znajdziesz itd. Jedno pociąga drugie i nie da się odciąć tego. Każdy medal ma dwie strony.
Ogólnie – o wolność nie da się walczyć. Albo żyjesz jak wolny człowiek, albo z własnej wygody wybierasz zniewolenie. Nie ma trzeciej drogi. Ogólnie, żyjcie swoim życiem kochani. Żyjcie jakby nigdy nic. Niech was nie obchodzi polityka, korporacje, nwo, inne wymysły tych co chcą nas zniewolić. Nie walczcie z tym, bo nie ma sensu. Przegracie i tak. Nie walczcie, żyjcie. Nie ma że wszystko wina Tuska. Nie oczekujcie od niego nic i niczego nie wymagajcie. Niech on się bawi w szopki wraz z innymi politykami, rządami, korporacjami, jaszczurkami, kosmitami, bankierami, nato, UE, WHO, strukturami międzynarodowymi i czymkolwiek tam jeszcze chcecie. Podsłuchy? A podsłuchujcie sobie, tam nic nie ma ciekawego. Nie używamy waszych technologii. GMO? Ooj tam, przecież nie kupujemy w sklepach. I tak dalej.
Chciałabym zaznaczyć, że wcale nie piszę, iż mamy poddać się systemowi. Wręcz przeciwnie – mamy żyć jakby nie istniał. Niejako obok niego, zachowując pozory bycia ok wg jego zasad (czyli sprzątać po sobie, trzymać buzię na kłódkę, ogólnie udawać że się jest po ich stronie, cacy). Ogólnie rzecz biorąc, starajmy się, abyśmy wszystko co robili, uważamy za NORMALNE. Oczywiście jeżeli nasze sumienie mówi że niekoniecznie to jest normalne, należy zaprzestać działań. Jeżeli coś uznamy za normalne, nie będziemy się tego bali. Strach, to jest podstawowe narzędzie do zniewalania ludzi, a przecież my chcemy być wolni. Ogólnie powinniśmy przyjąć, że strach jest zły. Także umysł tu dużo robi, pewne rzeczy trzeba sobie przegadać. Nawet, jeżeli nas spotka kara za coś, co jest normalne, to przecież nie jest to naszą winą – to oni czegoś nie rozumieją. Swoją drogą widząc nasze podejście raczej unikniemy tej kary. Brak bowiem winy – brak tej wewnętrznej sprzeczności w naszym działaniu. Nie nie nie, nie namawiam tu broń boże do zabijania, okradania, wandalizmu czy innych aktów przemocy – te rzeczy na pewno do normalnych nie należą i nie powinny mieć miejsca w wolnym świecie. Warto zauważyć – że one wynikają z przetrwania w niewoli i walki o zasoby (których zwykle i tak nie potrzebujemy – jak np. pieniądze, sława czy władza). Co do prześladowań – jeśli zauważą, że ludzie sobie z tego nic nie robią (i nie robią z siebie bohaterów na przykład), to zaprzestaną takiego działania, po prostu. Nie będzie o co (a raczej po co) walczyć.
Osobom, które są zainteresowane tematyką prawdziwej wolności, polecam ten utwór
http://www.tekstowo.pl/piosenka,marek_grechuta,wolnosc.html
Także moi kochani, z mojej strony podburzania do walk narodowo-wyzwoleńczych koniec. Kolejny program matrixa został zidentyfikowany i wyrzucony z pamięci:)
One Comment
a najlepsza niewola to taka w ktorej wszyscy maja zludne uczucie jej braku
Comments are closed.