Tak, piszę to wszystko po raz kolejny, bo to co się działo z tym wpisem w międzyczasie to porażka. Plik okazał się uszkodzony, odzyskać się nie dało, a sam komp wyłączył się jak go zamknęłam przytrzaskując chusteczkę od okularów:p. Jaja się działy od wczoraj, nie od pół roku:). W ogóle to rozpatrywałam przeoranie bloga, jednak parę dni temu stało się coś naprawdę dziwnego. A mianowicie trzech niezależnych czytelników (przy – jeśli wierzyć śledzikom – kilkunastu czytających łącznie) postanowiło się zapytać czy planuję jeszcze coś pisać. I wszystko byłoby OK, gdyby nie podchwycił całego tematu mój narzeczony i nie zaczął naciskać, by ów wpis pojawił się jak najszybciej. Kij że obecnie SBSy zabierają mi sporą część czasu, a w dodatku pogoda i zdrowie postanowiły się zgadać i zgodnie niedopisywać;).