Kupiłam sobie jakiś czas temu „Myślenie obiektowe w programowaniu” pana Matta Weisfelda. Naiwna blondynka myślała, że ktoś w końcu nauczy ją myśleć. Miałam nadzieję, że ktoś pokaże mi w jaki sposób modelować architektury, startować projekty i doprowadzać je do finishu, dobrze dobierać nazwy zmiennych czy przewidywać ewentualne zależności między obiektami w miarę rozwoju aplikacji.
Co dostałam? Dostałam podręcznik akademicki, albo nawet na poziomie szkoły średniej, który można uczniom na przedmiot „programowanie obiektowe” polecić. Ok, studentom na analogicznym przedmiocie również. Tłumaczenie z resztą było jakości akademickiej (więc za dużo było tłumaczone na siłę). Stanowczo programistom nie polecam. Autor np. wyraźnie podkreśla różnicę między UI, a interfejsem takim z kodu, rozpisuje się o podstawach xmla, pokazuje różnice między agregacją a kompozycją (jest nawet kawałek UMLa), a zaawansowana obiektowość to dla niego propetiesy, konstruktory, czy … zmienne, mylnie nazywane atrybutami (mylnie, ponieważ atrybuty w c#, to raczej to, co wpisujemy nad nazwą metody czy klasy w nawiasach kwadratowych).
Najgorzej wydane 5 dych w moim życiu. Nawet jeśli było mi pisane przeczytać tą książkę, to zrobiłam to zdecydowanie zbyt późno. Chociaż może dam bratu. Jest na 1 roku studiów i może mu się przyda;)
Następnym razem jednak ukradnę pdfa zanim zdecyduję się kupić papier, aby rzucić okiem o czym książka w ogóle jest:).