Chciałam to wstępnie wrzucić jako post na fejsa, ale chyba się skończy wpisem na blogu.
Maseczki nosić warto, są fajne. Co do rękawiczek – od zawsze wykonuję w nich wszelkie prace, więc jestem przyzwyczajona. Szkoda tylko że tak podrożały:( Paczkę kupowałam zwykle za 9 złotych a teraz trzeba 60 i więcej wydać. Jak tak dalej pójdzie, nie będzie mnie stać na mycie naczyń, a wiadomo że jednorazowe rękawiczki są jednorazowe.
No właśnie, jednorazowe.
Zmusza się ludzi, którzy nie ogarniają używania środków ochrony indywidualnej do tego, aby jednak je używali. I o ile dużo się mówi jak to zrobić poprawnie (jak nie wiesz – zajrzyj tutaj. ) to zupełnie nic się nie mówi o tym co zrobić jak już się zużyje np rękawiczki czy maseczki. A te walają się wszędzie. Po chodnikach, w pobliżu wózków w sklepie, na poboczach, pełno tego śmiecia.
Jeżeli mamy się już trzymać procedur bezpieczeństwa i faktycznie ubieramy się jak do strefy skażenia, to i środki ochrony powinniśmy traktować jako odpad skażony biologicznie. Z tym że konia z rzędem temu, kto widział czerwone pojemniki na tego typu odpady (może poza przychodnią i szpitalem – bo tam prawo nakazuje), a przynajmniej pojemniki na zwykłe śmieci z bezpieczną pokrywą (bo do tych otwartych też nie powinniśmy korzystać). A nawet jeśli już gdzieś są, to otwarte, przepełnione i wiatr wywiewa lekkie foliowe rękawiczki jakie rozdają w markecie. I jest ich stanowczo za mało i są stanowczo za rzadko rozmieszczone.
Czy ktoś pomyślał, żeby chociaż zabezpieczyć przed tym typowego pana Zdzisia- śmieciarza? Popatrzmy na niego. Załóżmy że trzyma się przepisów BHP i grzecznie ubrał gumowe rękawiczki i odblaskową kamizelkę. Na tym się jego zabezpieczenia kończą. Zdejmuje rękawiczki jakkolwiek, bo kto by cyrki przy zdejmowaniu rękawiczek odprawiał (dotykając ręką skażonej powierzchni) i je śniadanie. Ubiera je ponownie, pracuje jakieś kolejne 2-3 godziny na pełnym słońcu. Potem okazuje się że robi się mu w nich za gorąco, więc zdejmuje i zbiera te – pamiętajmy – skażone odpady, bo tak robił zawsze, po czym jak gdyby nigdy nic robi sobie przerwę na papieroska i raczej przed odpaleniem nie myje rąk bo i nie bardzo jest gdzie, a jeśli jest to trza by iść specjalnie żeby ręce umyć, komu by się chciało. Papieros spalony, przydeptany, pan idzie dalej, powtarza to się przez kolejne 2 tygodnie.
Co prawda się mówi na szkoleniach BHP dla tego typu pracowników o odpadach biologicznych takich jak chusteczki higieniczne, prezerwatywy, opatrunki, więc może i na to zwróci uwagę, ale przecież skoro maseczki czy rękawiczki noszą wszyscy to prawdopodobieństwo zarażenia jest małe. Tylko że podnosi ich wiele.
Pomijając już sytuację, że każą nosić maseczki w pracy – ale nie ma ich odpowiednio dużo. Mokra maseczka jest tysiąckroć gorsza niż brak maseczki i o ile medycy zmieniają „co pacjenta lub co 15 min” (a przynajmniej tak mówią przepisy BHP – teraz przy małej dostępności może wydłużyli) ludziom każą chodzić cały dzień. I zamiast po zdjęciu maseczki idąc na śniadanie wyrzucać taką do śmieci lub owinąć w woreczek i wziąć do prania – ubierają ją z powrotem. Pytanie czy przed zdjęciem i założeniem (i jedzeniem) myją ręce – mam nadzieję że chociaż tyle.
Słyszałam argumenty typu „przecież od siebie się nie zarazi”. Wirusem może i nie, ale w wilgotnym i ciepłym chętnie namnażają się bakterie, grzyby i inne patogeny a i wirusy jak się dostaną to zostają na dłużej. W sprzyjających warunkach nawet tydzień po ekspozycji. Tydzień.
Kwestią czasu jest jak pan Zdziś stanie się nosicielem i zacznie zarażać, tylko dlatego że państwo wprowadziło durny przepis i nie zdążyło go dopracować – chociażby o zapewnienie bezpiecznego sposobu na pozbywanie się odpadów czy zapewnienie odpowiedniej dostępności produktów.
To farsa jak te wybory korespondencyjne. Maseczkę noszę tak czy owak, bo lubię i teraz przynajmniej nie wyglądam ubierając ją jak dziwak albo chory na raka- ale wiem że całość jest raczej akcją happeningową niż profilaktyką. Przy okazji państwo sobie posprawdza posłuszeństwo obywateli i wprowadzi prawo którego w innych przypadkach by nie wprowadziło.
To co mogę polecić – jak nie macie do dyspozycji odpowiednich koszy – po prostu zawińcie w woreczek śniadaniowy i zawiażcie przed wyrzceniem (nawet do domowego kosza – możecie parę zebrać do osobnego woreczka). W ten sposób ewentualnych sortujących czy zbierających śmieci (bo kosz się przewróci, bo wiatr wywieje) narazicie trochę mniej. Albo po prostu wyrzućcie w domu do zmieszanych.