***
Jestem jako ten ptak co gdy tylko
ledwie o cal nad ziemię się wzniesie,
pada, bo znów coś przycięło mu skrzydła.
I choć brak lotek i skrzydła skrwawione
goją się długo, przeszywając bólem,
rwę się znów w niebo, padając znowu,
z nadzieją, że upór nade mną da górę.
Ileż ich było? Im się udało.
I czasem widać krwawy ślad na niebie.
Może się zaprę i wśród tych skrwawionych
jak ja znajdę miejsce także dla siebie?
Nielotem nie chcę być, choć los za tym.
Mimo ran, bólu, chcę zdobyć przestworza.
I mi podobnych było w świecie paru.
Teraz fruwają przez góry i morza.
„Nie porzucaj nadzieje” pisał oświecony.
Obym umiała żyć jak chcą te słowa.
Ja wszystko, aby cel był osiągniony.
Mogę znów padać, by wzlecieć od nowa.
Los rzuca wybranych na głębokie wody.
Wciąż wypatruje tych co wypłyną.
I ja wypłynę. Osuszę pióra
I będę zawsze przestworzy dziewczyną.
Choć mi nie dane jest latać jeszcze,
choć lotki krwawią, pióra mokre wodą,
ja już gdzieś w głębi przemierzam powietrze,
ciesząc się dobrą, słoneczną pogodą.