Press "Enter" to skip to content

Tag: komisja

Z pamiętnika pracowniczki obwodowej komisji wyborczej

dalej wpis archiwalny: 2010-07-07 12:35:20

Miałam okazję pracować w takiej w te wybory. Chciałabym się podzielić tym, co się tam działo.

Praca komisji zaczyna się na długo przed wyborami. Szkolenia, sprawdzenia lokalu etc. W dniu wyborów meldujemy się wcześnie rano. Część jedzie po karty, raporty i inne szpargały, część (w tym ja) otwiera lokal, rozwiesza rozporządzenia, i tak dalej. Potem, jak już przyjadą tamci, zaczyna się ponowne przeliczanie kart do głosowania (hmm, nie wiem jak tej komisji z telewizji wynik nie zgadzał się aż o 12 kart. My liczyliśmy 3 razy, bo nam się wynik o 1 kartę nie zgadzał). Po przeliczeniu każdą z kart się stempluje. To trochę trwało, bo mieliśmy tylko jedną pieczątkę. Po tym (a może raczej w trakcie) otwieramy lokal wyborczy. Tak rano jeszcze ruchu nie ma, więc możemy kontynuować swoją pracę. O godzinie 8, 13 i 17 podajemy frekwencję do gminy. A w międzyczasie dowodzik, podpis na liście (jak ktoś był z zaświadczeniem to wpisanie go), wydanie karty. Niektórzy robili problemy, bo chcieli wejść bez jakiegokolwiek dokumentu ze zdjęciem, bo podobno w ubiegłe wybory mogli. No ale nasza komisja działała zgodnie z przepisami. Pozdrawiam pana przewodniczącego, który był nieugięty w egzekwowaniu tego przepisu. W międzyczasie kawka, herbatka, ciasteczka… ale to na zapleczu. Jest taka zasada, że przynajmniej 3 osoby muszą być przy stole. Reszta tak naprawdę przy małym ruchu może nawet iść/jechać do domu na obiad. A w ogóle to ekipę mieliśmy fajną. Szło pogadać (a częściej posłuchać) o wszystkim. Także czas zleciał naprawdę miło i szybko. Człowiek się nawet nie spostrzegł, że to już 20 i trzeba zamknąć lokal i przeliczyć głosy. Może zanim o tym, co w trakcie wyborów.