Press "Enter" to skip to content

Dlaczego jestem za monarchią.

[UWAGA – POLITYCZNY BEŁKOT- CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ]
JOWy, nie jowy… nic nie zmienią. Dlaczego? Bo większość ludzi to albo idioci, albo ignoranci. Albo nie wiedzą i nie myślą, albo ich to w ogóle nie interesuje. Ale na wybory idą i głosują najczęściej na tych – co w telewizorze pokażą, że mają najwyższe słupki. Dlatego moim zdaniem lepiej jest, abyśmy mieli KRÓLA i do tego radę starszych (coś jak parlament, ale złożony z ministrów od różnych spraw. Każdy z nich byłby ministrem np. do spraw rybołówstwa, ale osobny do spraw budowy, serwisu i eksploatacji łodzi inny ds. zarządzania łowiskami – jeśli są jacyś zarządcy łowisk – przy czym musi być ich tylu, by mogli spokojnie obradować w jednej sali).

Zacznę od rady starszych – była by wybierana wg JOW, ale nie przez okręgi terytorialne, a mentalne. Takiego ministra mogliby wybrać przedstawiciele SPOŁECZNOŚCI I ZAWODÓW wśród swoich członków. Przy czym każdy może należeć do dowolnej ilości grup- ale byłyby one rejestrowane (aby zapisać się do np grupy BHPowców musiałby człowiek mieć albo wykształcenie albo minimum rok przepracowany na pełnym etacie, 2 lata na pół i tak dalej; w przypadku niepełnosprawnych- byłoby to orzeczenie o stopniu niepełnosprawności, dla grup w których nie idzie papierkiem, zawsze jest zasada stażu w pracy lub wolontariacie dla fundacji czy stowarzyszeń). Przykładem niech będzie grupa osób niepełnosprawnych, grupa pracowników kolei i grupa adminów sieciowych. Admin w pkp informatyka który jeździ na wózku mógłby należeć do wszystkich. ALE do takiej rady mogliby kandydować tylko członkowie społeczności, którzy spełniają kryteria przynależności ORAZ ukończyli 60 rok życia (a przynajmniej przez 10 lat spełniali kryteria przynależności). Dlaczego?

Ponieważ dużo widział i rządów i kryzysów i lat świetności i… O nowinkach technicznych może dowiedzieć się od młodych ale tylko taka osoba może spojrzeć na to co się dzieje w jako takim kontekście historycznym i przewidywać konsekwencje swoich decyzji – przy okazji taka osoba jako wywodząca się z danej społeczności najlepiej będzie reprezentowała jej interesy – swoje i kolegów po fachu. Solidarność środowiskowa jest tak silna, że nikt nie ma wątpliwości „którzy są nasi”. Ponad to przed nimi będzie odpowiedzialna – złe decyzje go spalą (roboty już nie znajdzie- będzie musiał się przekwalifikować lub wyjechać), grupa przyciśnie by się zrzekł mandatu i wybiorą sobie innego. A wiek ponad to sprawi – że takiej osobie już wszystko jedno – może być zarówno niewygodna dla władzy jak i nie musi się dorabiać, bo niewiele jej tego życia zostało. Mandaty byłyby przyznawane nie na kadencję a do odwołania przez grupę (tu podpisy 10% członków grupy – przy czym odwoływany może kandydować ponownie) lub rezygnacji przedstawiciela (czy śmierci). Obecnie ludzie nie są już przywiązani do małej ojczyzny – ale solidarność wśród przedstawicieli określonej grupy zawodowej jest nadal silna.

JOWy więc to nieco poroniony pomysł – nikt z małej partii nie wejdzie (bo w danym okręgu wygra ten, na kogo bardziej będzie nagadywać telewizja regionalna – a więc ktoś z systemu), wygra jakiś POpapraniec czy inna PISda- jeśli wejdzie ktoś z antysystemowców to może ze 3 kukizków- na 460 osób, powodzenia- pewnie nawet jedna z wiodących partii nie będzie musiała koalicjanta szukać.

Takie osoby – przedstawiciele konkretnych grup stają się z automatu doradcami króla w sprawach których są kompetentni – nie wejdą posłowie nijacy, którzy tylko obiecują. I co ważne – przedstawiciele tacy nie będą w żaden sposób finansowani przez państwo – zrzutkę będą robili ci, którzy na niego głosowali- bo w końcu to ich interesy ma reprezentować przed królem. A składka taka pochodziłaby jako 1/100 podatku dochodowego per grupę na nie więcej niż 10 grup(w przypadku bycia w większej ilości grup – pieniążki szły by do 10 najmniej licznych). I te pieniądze szły by na utrzymanie biura, wyżywienie i tak dalej, a nadwyżka byłaby pulą dodatkową na dobroczynność dla członków grup – robienie na przykład darmowych materiałów szkoleniowych czy wspierania szkolnictwa zawodowego z danego obszaru czy rehabilitację i badania naukowe.

Główne decyzje po zebraniu opinii od rady starszych wydawałby król pełniący funkcję dożywotnio a po nim królestwo obejmowałby jego najstarszy syn (a potem kolejni) lub syn jego córki (na czas „bezkrólewia” – tzn póki syn nie osiągnie lat co najmniej 40, najstarszy przedstawiciel rady starszych – w przypadku braku dzieci u ostatniego potomka linii królewskiej – króla wybiera się w demokratycznej procedurze spośród rady). Dlatego ma być jedna rodzina, by kolejne rodziny nie napychały kies i by po wygaszeniu mandatu nie musieć mu emerytury płacić. Kiedy będzie już stary i schorowany – za niego decyzję mogą podejmować radni w głosowaniu, lub jego syn (czy syn syna lub córki – ale zawsze mężczyzna). Rodzina królewska wtedy by za wszystko odpowiadała głową – złego króla można przecież zabić – więc będzie uważał co podpisuje. Będzie też tańszy – bo nie będzie ustawiana coraz to nowa rodzina – ile można nakraść? Poza tym majątek rodziny królewskiej byłby od razu majątkiem państwa – więc nie byłoby co gromadzić, bo i tak wszystko i nic byłoby ich. Dalej – każdy chce jak najwięcej władzy dla siebie, więc nikt nie podpisuje takich traktatów jak w Nicei lub co gorsza w Lizbonie – gdzie zrzeka się coraz kolejnych praw na rzecz wspólnoty.

Tylko król jest gwarantem niepodległości i suwerenności, bo dbając o własną żądzę władzy dba przy okazji o kraj. A że majątek kraju to jego majątek- dba by ten się mnożył a nie był wykradany i wywożony. Przedstawiciele różych fachów przeciwdziałają zamykaniu zakładów i dbają o rozbudowę każdej z gałęzi przemysłu – bo to zysk ich oraz królestwa. Aby zarabiać jeszcze więcej zaczyna rozrastać się eksport, który jest przy okazji pretekstem do rozmów z sąsiadami. To, czego z powodów ekologicznych nie chcemy tu produkować (ot na przykład plastikowe obudowy- bo zanieczyszczenia, czy banany – bo pogoda nie ta), lub po prostu mamy za małą siłę by naprodukować tyle, by zaspokoić potrzeby (braki kadrowe), kupujemy w tańszych państwach i rośnie handel w dwie strony. Wychodzimy na prostą, spłacamy dług i wychodzimy z UE zostawiając z nimi tylko swobodę w handlu.

I Polska rośnie w siłę. Ok, rosłaby bo takiego systemu politycznego raczej nie wprowadzą.