Press "Enter" to skip to content

Aborcja – czyli zabijać czy nie zabijać.

Znowu zaczyna się w Polskim prawodawstwie problem, co zrobić z tym dziećmi zanim się urodzą. Nasi politycy się głowią, różne społeczności przygotowują im różne ustawy nad którymi muszą się pochylać. A wystarczyłoby po prostu przyjrzeć się sytuacji w kontekście prawa, które obowiązuje obecnie  i ująć to jakoś logicznie. To jak? Można zabijać czy nie można zabijać? I czy to jest w ogóle zabijanie? Bo skoro mówimy o zlepku komórek, to czy kogoś zabijam obcinając sobie skórkę przy paznokciu? To przecież też jest zlepek komórek, ale za oderwanie tego konkretnego zlepka skutkującego obumarciem tych komórek nikt mnie jeszcze do więzienia nie wsadził. A więc tutaj dochodzimy do najważniejszej sprawy, o której obie z proponowanych ustaw nie wspominają.

KIEDY ZACZYNA SIĘ ŻYCIE?

Mamy taki potworek prawny, który praktycznie żywego człowieka nazywa martwym, po tym, jak komisja 3 lekarzy to stwierdzi. Nazwano to śmiercią mózgową i generalnie używa się tego, by można było pozyskać z człowieka części zamienne. Skoro mamy zdefiniowane kiedy życie się zaczyna, niech się zbierze szanowne grono i ustali inną definicję rozpoczęcia życia, niż „od poczęcia”. I niech dadzą kryteria, że życie definiuje się jako rozpoczęte w momencie, kiedy płód posiada rozwinięte takie a takie cechy i jednocześnie nie posiada takich a takich wad. Wtedy nie będzie się mówić o zabijaniu dziecka, tylko o spędzeniu płodu, bo przecież nie można zabić kogoś, kto nie żyje, prawda? A przynajmniej tak twierdzą transplantolodzy 🙂 . Kobiety są i tak pod opieką lekarzy ginekologów, więc ci będą mogli poinformować ją czy to co nosi w łonie jest dzieckiem czy nie. Problem aborcji będzie wtedy rozwiązany prawnie. Przed nabyciem prawa do życia (przed rozpoczęciem życia) kobieta będzie mogła abortować- bez bycia osądzoną o zabicie dziecka i wtedy po określeniu „zabicie dziecka” taka matka mogłaby pozwać o pomówienie. Także problem rozwiąże się sam. Nie ma żywego człowieka – kobieta więc jako jedyna ma zabieg, na swoim ciele, związany z usunięciem jakiejś nieprawidłowej narośli. Nowotworu. Przykładem, gdzie określono kiedy rozpoczyna się życie, jest Wielka Brytania. Tam jest to 24 tydzień. Jeżeli dziecko nie ma ukończonego 24 tygodnia, nawet jak urodzi się żywe, to po prostu czeka się aż umrze. Do tego czasu można też je pozbawić życia w łonie matki. Po prostu dla nich życie rozpoczyna się po zakończeniu 23 tygodnia i tyle. Można powiedzieć, że wtedy zaczyna się „życie mózgowe” jakkolwiek by tego nie nazwać (poprzez analogię do wspomnianej już wcześniej mózgowej śmierci).

OCHRONA ŻYCIA – MIMO WSZYSTKO

Ok, załóżmy teraz, że dziecko spełniło już definicję rozpoczęcia życia. Rodziców ma Polaków, wpada więc pod konstytucję. I zobaczmy co ona takiego mówi. „Art 38 Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.” I dotyczy to również takich sytuacji, jak to, że nie możemy pozbawić się życia sami (bo nas odratują i zamkną w psychiatryku). Nie możemy też zabić kogoś – bo trafimy do więzienia. Nie mamy nawet takiego prawa jak mają zwierzęta, że nasze cierpienia mogą zostać ukrócone poprzez „uśpienie”. Jeżeli prawo zezwoli na eutanazję (tylko w przypadku zgody chorego oraz jego rodziny- po konsultacji ze środowiskiem, psychologiem, psychiatrą i duchownym, jeśli chory jest wierzący = przy czym 3 lekarzy musi przypadek uznać za terminalny lub nie rokujący poprawy w przyszłości), to w zgodzie z prawem byłaby również „eutanazja prenatalna”, czyli zabicie chorego dziecka aby mu ulżyć w cierpieniu, a następnie usunięcia zwłok z macicy. Oczywiście po wcześniejszym znieczuleniu takiego dziecka przed zabiegiem. W przypadku gdyby takie dziecko ów zabieg przeżyło, należy objąć je opieką medyczną, jeśli nie leczyć, to chociaż zastosować leki przeciwbólowe i pozwolić odejść godnie (nie jak w przypadku obecnym – gdzie pomoc takim dzieciom czasami udzielana nie jest). I jeśli ktoś się zastanawia nad humanitarnością takiego prawa – byłoby ono humanitarne. Dziecko terminalnie chore bowiem i tak by w naturze nie przetrwało, więc umarłoby chwilę po tym. Jeżeli dopuścimy eutanazję – aborcja będzie w pełni uzasadniona w przypadku dzieci chorych. Pragnę zauważyć, że nie każda niepełnosprawność jest chorobą- i jako przykład można dać niedorozwój czy brak kończyn, niedosłuch czy całościowe zaburzenia rozwojowe.
Ale dopóki nasze państwo nie pozwala na zabicie (w tym zabicie się) nikomu- jak bardzo by tego nie chciał i jak bardzo by nie cierpiał- aborcja powinna być przestępstwem- z uwagi na ZRÓWNANIE PRAW DZIECKA (W TYM NIENARODZONEGO) Z PRAWAMI CZŁOWIEKA. Tylko tyle i aż tyle.
Szkoda mi lekarzy, którzy nie mogą ulżyć w cierpieniu tylko dlatego, że ich jedynym obowiązkiem jest ratowanie życia (funkcji życiowych), niezależnie od tego jakiej jest ono jakości i czy cały proces ma w ogóle sens. Ważne, żeby człowiek przeżył tą jeszcze jedną chwilę (dobra, nie będę wchodziła dalej w tematykę „uporczywej terapii”) – dopóki mu miejsca w szpitalu na to pozwalają.

Jeżeli dostosujemy odpowiednio prawo i zaczniemy nazywać rzeczy po imieniu – jakiekolwiek to imię będzie, to nasze problemy prawne rozwiążą się same- jako konsekwencja innych paragrafów i nad niczym się państwo politycy zastanawiać nie będą musieli.

Tylko że w żadnej z tych dwóch propozycji ustaw takich zapisów nie było (tak, czytałam). Nie zajęły się ani definicją początku życia, ani definicją kiedy i z jakich powodów życie może być przerwane na życzenie (czyli ewentualne dopuszczenie eutanazji z przyczyn chorobowych czy genetycznych eugenicznych).

Ostatni z powodów to gwałt – zacznijmy od tego, że zgłoszonych takich przypadków w ostatnim dwudziestoleciu było mniej niż 10 rocznie. W roku 2015 był tylko 1 taki przypadek, więc mówimy o czymś tak marginalnym, że… sejm z pewnością ma ważniejsze sprawy niż morderstwo jednego obywatela w wyniku tego, że ojciec popełnił przestępstwo na jego matce.

źródło
Także wani tematem zastępczym na kilometr. Może CETA? Nie wiem, dlaczego wszelkie feministki o tym w TV mówią, jakby to był główny powód. Przecież to się prawie nie zdarza. Więc albo mamy kraj, gdzie gwałty skutkujące ciążami należą obecnie do rzadkości, albo kobiety jednak rodzą- a skoro taka ich decyzja, nie ma sensu pisać prawa tylko pod jeden konkretny przypadek – to można załatwić jakąś interpretacją, rozporządzeniem, czy po prostu zostawić jak jest, jako martwe prawo a sam przypadek uznać za szczególny.

CZY JEDNAK ZAKAZYWAĆ?

Ja bym nie zakazywała, tak samo jak nie zakazywałabym posiadania czy nawet sprzedaży narkotyków i chemii wszelakiej, posiadania broni czy spalania śmieci. Tak, niektóre rzeczy szkodzą, ale jak ktoś chce coś zrobić, to raczej nie będzie zwracał uwagi czy coś jest legalne czy nie. Najwyżej dostanie darmowy wikt i opierunek na koszt podatnika. Jeśli chodzi o zabijanie dzieci, to za przykład można wziąć chociażby mamę Madzi z Sosnowca, ale i wiele matek dzieci które nawet nie dostały imienia – każdy zna takie historie z własnego podwórka czy osiedla. I jakoś nie słyszę, żeby dostawały dożywocie. „Szok poporodowy” i tyle. Także nie zabiją w łonie- to zabiją jak z niego wylezie. Będzie chciała zabić – zabije. Będzie chciała oddać- odda. Będzie chciała wychować – wychowa. Jedyne co, to zaczną wyjeżdżać (choćby do Czech), albo robić to na lewo (więc bez większej kontroli medycznej). Kobieta w takiej sytuacji powinna uzyskać wsparcie ze strony organizacji kobiecych, psychologów, duchownych, prawników, opieki społecznej, ludzi dobrej woli – całe wsparcie powinno się skupić na tym, by jednak urodziła. Na to powinny pójść pieniążki. I potem ewentualnie na leczenie takich dzieci (większość zabójstw w drodze aborcji jest wykonywana z przyczyn eugenicznych – nie gwałtów) Bo tak to jest tylko (jak to złe feminy mówią) zaglądanie kobietom niepotrzebnie w cipy. Zaraz dojdzie do tego, że taka jedna czy druga sama się zabije i dziecko przy okazji, bo nie będzie sobie wyobrażała jak by miała wychować. Także nie – nie zakazywać. Nie zakazywać niczego. Niech selekcja naturalna zdecyduje.

I żeby nie było – nie poruszam tu spraw religijnych i nie wchodzę w polemiki czysto religijne. Próbuję ująć to prawnie i logicznie – zdefiniować kiedy aborcja mogłaby być legalna. Bo obecnie, z konstytucji ujmując, legalna nie jest.

Także NIE DLA ABORCJI. NIE DLA ZAKAZYWANIA CZEGOKOLWIEK. TAK DLA WOLNOŚCI.

Może idioci szybciej powymierają z własnej głupoty.
Miłego dnia.

2 komentarze

  1. Kili Kili

    Wiesz, że według jednych z ostatnich badań, to ponoć biologicznie życie zaczyna się od chwili uwolnienia komórki jajowej? Ale to definicja biologiczna.. Co tam biologia wie na temat życia, nie? 😛

    • ja ja

      Ja po prostu zrobiłam analogię do „śmierci” 🙂
      Skoro mamy niebiologiczną śmierć, można by było i zrobić niebiologiczny początek życia.

Comments are closed.