Tak, jestem sentymentalna. Ostatnio kupiłam sobie i rodzeństwu joysticki (różnią się wypukłością przycisków A i B oraz wtyczką – zamiast nesowej jest zwykły usb), takie, jakie mieliśmy w NESie (Nintendo Entertainment System, czy coś takiego). I tak sobie razem łupiemy w Super Mario Bros 3. Oczywiście każdy u siebie, bo życie nas trochę porozrzucało po Polsce (ofc nadal zachodniej:p ). Gdzieś leży oryginalna dyskietka, łupiemy oczywiście na zgranym romie, przez emulatory. Wcześniej zdarzało mi się używać NESTENa, ale ten nie działa pod dychą, więc do akcji wkroczyła Nestopia. Działa świetnie. Przede mną przejście „słoneczka”.
Zastanawiałam się nawet nad zakupem NESa mini, ale uznałam, że wydanie 3 stów jest zbędne, jak można kupić sam joystick (w latach 90 chyba słowa pad nikt nie używał).
Czemu tak mnie wzięło? A no przeboje z insider preview doprowadziły do konieczności reinstalacji (podobny problem miałam na fonie, gdzie też skończyło się reinstalacją i nie odpalaniem preview ponownie). A jako że pobranie gierek na steamie trochę zajmie (trochę? Ok…) to postanowiłam zagrać w coś lekkiego, cały rom to przecież kilkaset bajtów;).
Przypomniało mi się dzieciństwo, humor mi się poprawił (jakoś lepiej się czuję, gdy zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystko przemija bezpowrotnie), a przy okazji zauważyłam pewne zalety tego typu gierek:
- Z jednej strony nie zamulają mózgu jak flashgierki, z drugiej pozwalają wypocząć, bo nie ciągną tyle mózgu co strategie
- Pozwalają się przenieść w odległe czasy dzieciństwa i znowu poczuć się młodo, a więc mieć więcej siły:)
- Nie pogra się za długo, bo funkcjonalność pada w postaci bolących paluchów po pewnym czasie została również przeniesiona z oryginału
Także znowu chce mi się czytać książki i aż mnie korci żeby zacząć coś klepać;) Ale klepanie sobie zostawię na czas po wyjściu z przeziębienia i pewnie będą to już jakieś małe wprawki do „daj się poznać” 🙂
Lubię grać. Może za bardzo. Ale to co.
Może ktoś ze mną pogra „na dwóch”?