Piszę w luźnym nawiązaniu do artykułu z zeszłej uzetki, tym razem pisząc, o tym, że wolność jest to prawo wyboru. Zastanówmy się najpierw czym jest wolność. Jest ona wartością, o którą walczyły (i walczą) kolejne pokolenia istot żyjących w podziemiu. Czy mają powód? Myślę że odpowiedzieć na to pytanie, jak i na pytanie czym jest wolność, każdy powinien odpowiedzieć sobie sam, we własnym sumieniu.
Zbliżają się wybory. Zajmijmy się więc tylko jednym aspektem wolności: wolnością wyboru, lub prawem wyboru, nie ograniczając się do wyborów parlamentarnych.
Zacznę od zacytowania jednego z artystów polskiego podziemia politycznego, zrzeszonego w Stop NWO Poznań, a mianowicie Kmiecia. W swoim utworze „NWO” pisze: „Myślisz, że jesteś wolny? Że masz prawo wyboru, bo wrzucasz do urny kartkę z głosem podczas wyborów? Bzdura. To tylko jedno wielkie kłamstwo. Wierz mi. Nasi rządzący to marionetki. Za ich sznurki pociąga zaledwie garstka…” Czy na pewno bzdura? Przyjrzyjmy się tej sprawie bliżej. Wybory są przeprowadzane prawidłowo, bynajmniej na poziomie obwodowych komisji wyborczych, co widziałam na własne oczy, pracując w jednej z nich przy ostatnich wyborach prezydenckich. Niestety nie mamy wpływu na to, kto znajduje się na listach.
Ale jest jeszcze większy problem charakterystyczny dla mainstreamu: promuje się jedną partię/ jedną muzykę/jeden produkt… a o innych ludzie wiedzą niewiele albo w cale, lub co gorsza wybiera się dwa/dwie z nich i pozoruje się sztuczne, medialne wojny między nimi. Ludzie opowiadają się po jednej ze stron, często tylko po to, by być w opozycji do drugiej. Przykładem takiej wojny jest polityczna walka między dwiema, wszystkim znanymi, partiami politycznymi. O innych partiach słyszy się znacznie mniej, co skutkuje ich niższym poparciem. Celowe przemilczanie alternatyw jest jednym z głównych działań propagandowych władz. Spójrzmy w program. Tam jest więcej podobieństw niż różnic. To praktycznie jedno ugrupowanie. Tylko stołkami się wymieniają. Jeżeli chcecie coś w Polsce zmienić, szukajcie ugrupowań, o których się mało słyszy, lub nawet utrudnia im się drogę do władzy. Jest to sygnał, że obecna władza się ich boi, czując zagrożenie z ich strony. Jeżeli robisz coś, co się władzy nie podoba, o to chodzi. Jak pisał Benjamin Franklin: „Kto poświęca wolność dla bezpieczeństwa, nie jest godzien żadnego z nich”. (o tym jeszcze kiedyś wspomnę).
Pamiętaj, by szkodząc władzy, przypadkiem nie skrzywdzić kogoś niewinnego. Nie o to chodzi, by robić innym piekło na ziemi. Nie obawiaj się represji. To normalne. Przemilcz sprawę i ewentualnie poinformuj społeczność, która pomoże, gdy sytuacja się zaogni. Pamiętajcie. Nie będzie wojny, gdy wszyscy solidarnie rzucą broń i powiedzą: „nie będziemy narażać życia dla waszych interesów”. Nie będzie władzy, gdy wszyscy okażą obywatelskie nieposłuszeństwo. Władza ma bowiem sens tylko wtedy, gdy ją akceptujemy. Pojedynczy buntownik nic nie zrobi, bo go ukarają. Mała grupa też jest łatwa do stłumienia. Ale zorganizowane działanie większej części władanych już się bez echa nie obejdzie.
Nie bójmy się swojego zdania. Zawsze mamy wybór. Ale żeby działać skutecznie, musimy do swojego zdania przekonać innych. To chyba tyle.