Tak, piszę to wszystko po raz kolejny, bo to co się działo z tym wpisem w międzyczasie to porażka. Plik okazał się uszkodzony, odzyskać się nie dało, a sam komp wyłączył się jak go zamknęłam przytrzaskując chusteczkę od okularów:p. Jaja się działy od wczoraj, nie od pół roku:). W ogóle to rozpatrywałam przeoranie bloga, jednak parę dni temu stało się coś naprawdę dziwnego. A mianowicie trzech niezależnych czytelników (przy – jeśli wierzyć śledzikom – kilkunastu czytających łącznie) postanowiło się zapytać czy planuję jeszcze coś pisać. I wszystko byłoby OK, gdyby nie podchwycił całego tematu mój narzeczony i nie zaczął naciskać, by ów wpis pojawił się jak najszybciej. Kij że obecnie SBSy zabierają mi sporą część czasu, a w dodatku pogoda i zdrowie postanowiły się zgadać i zgodnie niedopisywać;).
Zasanawiałam się o czym klepnąć – miałam kilka propozycji, jednak chyba powspominam sobie poprzednie SBSy – a konkretnie faile w nich:). Kiedy zaczynaliśmy, całość była jedną wielką niewiadomą przerywaną raz po raz kolejnymi ostrymi wymianami zdań. Nie mieliśmy nic – znajomości, miejsca, nie znaliśmy terenu, była tylko koncepcja. A mniej więcej zaczęło się to od którejś rozmowy, gdzieś w środku zimy. „Planujemy z listkami machnąć jakiś sec-event. W polsce ostatnio z nimi lipa (wiele miało swoje ostatnie edycje gdzieś w roku 2009), fajnie by było gdyby coś darmowego zrobić”. To żebyśmy zaczęli z bsides, to propozycja Tomka Miklasa (TQMa), który właśnie planował podobne wydarzenie w Londynie, gdzie obecnie mieszka. Mi na tamtą chwilę było wszystko jedno pod jaką banderą i nazwą to zrobimy, acz jeśli chodzi o eventy frameworkowe (tzn że jest jak masz robić i dzieje się takich kilkanaście/kilkadziesiąt rocznie w różnych miejscach) miałam pewne doświadczenie jak robiliśmy z grupą UZ.NET te całe ITADy (a że miałam dostęp do wewnętrznych dokumentów – dostałam cookbooka jak takowe robić). Żeby było śmieszniej, cookbook itadowy z tym bsidowym w wielu miejscach się pokrywa (żeby nie powiedzieć w niewielu miejscach się różni – więc nie wiadomo kto od kogo zgapiał – z drugiej pewnie eventmakerzy mieli po prostu podobne doświadczenia). Tak czy inaczej – wiedziałam że to dobrze (lub mniej dobrze) wychodzi (ale wychodzi) nawet, jeśli zabiera się za organizację grupa która nie robiła tego nigdy wcześniej (jest prowadzona za rączkę). Nowe Bsides są tworzone tak, że nowi działacze wchodzą z polecenia tych co już są. I tak to po wprowadzeniu Tomka dostałam dostęp do międzynarodowej strony 25 lutego 2012 i mogłam już założyć event – co zresztą zrobiłam. Później całe pasmo faili:), ale ostatecznie mogę powiedzieć że było warto. Nic że Nie było Adama Ż. bo zapił z tymi z Open Alcohol Project (przez to zaczęliśmy z lagiem), że były problemy ze streamingiem, w którymś momencie nawet padło zasilanie… Ogólnie padło wszystko co mogło a i tak było fajnie;). Myślałam że gorzej już być nie może, niestety niespełna rok później okazało się, że cranix nie do końca się przygotował, a prezentacja fir3 zamieniła się w regularną kłótnię której nie szło przerwać. I tak nie było źle. W tym roku będzie lepiej niż w dwóch poprzednich (ok, co rok mówię że będzie lepiej – a zawsze coś nie wypali, tak jak co roku mówię że to ostatni raz). W tym roku będzie o tyle łatwiej, że nie będę musiała wycinać i wyklejać identyfikatorów – zostawiam to zadanie profesjonalistom. Na siebie jednak w tym roku wezmę streaming (by nieco odciążyć Teeeda). Mam trochę sprzętu półprofesjonalnego i potrzebny do tego celu software (by wyglądało nieco bardziej profesjonalnie). Może w tym roku będzie ciekawiej:) Na pewno będzie więcej ludzi, oraz całość będzie trwała o 1 dzień krócej. Jak zwykle poza prezentacjami (z których wiele było naprawdę ciekawych w ubiegłych edycjach) będą CTFy, jakaś wejściówka do wygrania, jakieś afterparty w środku eventu (niestety – nie mam pomysłu jeszcze na to co to będzie za miejsce), długonocne rozmowy w hotelach i cała reszta:). Ale jakby nie było – to wszystko ma sens. Fajnie widzieć po raz kolejny te same mordki. Fajnie mieć świadomość, że te mordki mogą pogapić się na siebie nawzajem, wymienić doświadczeniem i wiedzą, czy po prostu wypić piwo w dobrym towarzystwie (ofc po wykładach). Tak lubię czasami (jak mam chwilę wolnego między ogłoszeniami drobnymi, obsługą rejestracji a jakimś telefonem), będąc na sali popatrzeć na ludzi i pozastanawiać się gdzie by te wszystkie osoby były teraz, gdyby nie jakaś jedna nasza decyzja „dobra, robimy”. To naprawdę motywuje, wciąga i sprawia że warto. Ludzi, których mamy w komitecie znam już na wylot i raczej nie jedne zęby zjedliśmy wspólnie – wiemy w czym kto jest najlepszy i kto co szybciej załatwi. W tym roku bardzo mi się podobało wsparcie ze strony sponsorów i FBC – nie spodziewałam się, że tyle nam pomogą w kwestiach organizacyjnych – naprawdę należą im się duże podziękowania. Potrafią zarazić swoim entuzjazmem i sprawić że i nam się bardziej chce.
Co roku sobie mówię, że obejrzę prezentacje po wydarzeniu, na spokojnie ( w jego trakcie tracę wątek zwykle – patrz nawias powyżej), niestety później nigdy mi się to nie udało (hmm, za dużo czasu marnuję na flashgierki i haven and hearth), a szkoda, bo z fragmentów wnioskuję, że były one naprawdę ciekawe. No i zazwyczaj (a przynajmniej tak było do tej pory) wracałam z tego typu wydarzeń przeziębiona (nie mylić z kacem – ten nie utrzymuje się tydzień po). Zwykle po miesiącach przygotowań powinno się oddychać z ulgą i odpocząć – niestety drugi/trzeci tydzień studiów zwykle jest usłany kolosami i powrót na uczelnię oznacza nadrabianie zaległości. Tak czy inaczej już nie mogę się doczekać tegorocznej edycji. Co się spieprzy tym razem? Jakie przygody nas czekają? Co ciekawego mimo rozproszenia uda się zapamiętać? Nie wiem jak wy, ale ja jadę;).