Press "Enter" to skip to content

Kaczmarski śpiewał o podziemiu? Tak, ale..

Kiedy czytam o wyklętych, czy różnych odmianach podziemia i wszelakiej konspiracji, zauważam jeden schemat.


Zaczyna się niewinnie, od kogoś, co śpiewa, że blisko już świt, zagrzewając, aby ludzie wyrywali murom zęby krat (Mury). Wiadomo, że w którymś momencie oberwiesz albo Ty, albo ktoś z twojego otoczenia na swojej niepodległości względem władzy i ktoś ci przez to zacznie utrudniać życie, ale przecież wolnych można poznać po tym, że kulawi (Walka Jakuba z aniołem). Pomimo świadomości sytuacji kolejnym pokazuje się tą drogę innym jako atrakcyjną. Przecież „u nas wszystko wolno… ” (Zaproszenie do piekła ) Nagle obok małego wroga wyrasta większy (jak Bóg przy Aniele) – zwykle w postaci władzy krajowej, a nawet pojawiają się niezdefiniowani „oni” którzy rządzą światem. Jako że sami nie chcą tej władzy przejąć – chcą wszystkich ocalić – budując arkę przed potopem łez aka wzywanie do działania i… poprzestanie na tym? (Arka noego). Wszyscy wiedzą, co robić, przecież źródło wciąż bije (Źródło) – a przynajmniej, póki rzeka płynie wąwozem, póki wszystko jest wśród swoich (wtajemniczanie wtajemniczonych, hermetyzacja środowiska, na zewnątrz nikt nic nie wie). Ważne, że to się wciąż nakręca.

W międzyczasie rozpoczyna się obława, pudłowanie przy drugim strzale (tym razem syna w domu nie ma) – kluczenie po norach i chowanie się po lasach, ofiar coraz więcej, metod zabijania i represji również (Obława) – a że każdy czyha na twoje życie, jest was coraz mniej więc każdy chwyta się dowolnej możliwej grupy, która jeszcze coś robi (Rozbite oddziały). Czasami przynależność budzi pewne dylematy po której lepiej było stanąć stronie(Dylemat).

W międzyczasie zaczyna się jak trwoga to do Boga. No ale śmierć dla Idei, chociażby za Ojczyznę jest chwalebna. Ale wieczna nienawiść i pogarda – to największa kara za winy tego, kto czasami musiał dopuścić się złych czynów dla wyższego dobra (Modlitwa o wschodzie słońca). I jeszcze wyrzuty względem władzy – czego oni od nas wymagają? (Egzamin). Ale przecież nie potrafią żyć inaczej, jakby nic nigdy (Hymn) . W międzyczasie ginie główna idea, która była wśród ludzi – tworzą się odnogi, rozlewiska (Źródło II (rozlewiska)) – źródło się wprawdzie nie zmienia, ale żeby „Żeby rzekę odszukać – trzeba w niej się zanurzyć, dać okleić się tym, co nią płynie”. Z tym, że z czasem już się ludziom przestaje chcieć, sprawa rozchodzi się po kościach. Dochodzi do ludzi, że i tak nic z tego, bo nowego świata nawet nie ma czym i na czym stawiać (Mury II (podwórko)). Nadzieja kruszeje, człowiek mądrzeje, godzi się z tym co zastał i próbuje się ustawić.

A kończy się zawsze tak samo. Ujawnieniem (pomijając przypadki śmiertelne). „Mam żonę i dzieci, muszę ich jakoś wyżywić i zapewnić im bezpieczeństwo”. Dwadzieścia lat później już „każdy dla siebie kosztem każdego”, a  „z siebie samych szydzą, gdy im się przypomni jacy byli kiedyś pięknie nieroztropni” (Dwadzieścia lat później)

Chce ktoś coś dodać?